„Przestań być doskonała, zacznij być sobą!” – łatwo powiedzieć, trudniej wprowadzić w życie. I chociaż działacze oraz działaczki ruchu Body Positivity robią co w ich mocy, by szerzyć normalność i leczyć nas z kompleksów, nadal sprawy nie można jeszcze uznać za rozwiązaną. Co możemy zrobić aby wesprzeć swoją cegiełką ten wyzwoleńczy ruch i potrzebny manifest? Chyba najlepiej po prostu rozmawiać. Ale otwarcie, szczerze i jak to mówią – bez filtra. 😉
Do naszej ważnej rozmowy na tematy związane z akceptacją własnego ciała, poszukiwaniem stylu i relacją matka – córka, zaprosiliśmy Monikę Jurczyk, znaną stylistkę i personal shopperkę. Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej na temat pracy zawodowej OSY, zapraszamy do najnowszego odcinka Dalia Talks, a jeżeli interesuje Was ciałopozytywność (również w kontekście wychowywania dorastających córek), zachęcamy do lektury wywiadu!
Samoakceptacja – znowu to samo gadanie?
REDAKCJA – Pozornie mogłoby się wydawać, że o samoakceptacji powiedziano już wszystko, a jednak posty w social mediach oznaczone #bodypositive biją nadal rekordy popularności wśród żeńskiej widowni. Czy to znaczy, że kobiety cały czas potrzebują wsparcia w tym temacie?
OSA MONIKA JURCZYK – Moim zdaniem, aby ten temat został naprawdę wyczerpany musi jeszcze minąć sporo czasu. To z czego musimy zdać sobie sprawę, to fakt, że jeżeli mieszkamy w dużym mieście i mamy dostęp do Internetu oraz tych wszystkich wpisów czy artykułów, to żyjemy w pewnej bańce. Wydaje się nam, że wszyscy już o tym wszystko powiedzieli, że wszyscy już wszystko wiedzą. To tylko złudzenie. Być może jako jednostka jesteśmy już wystarczająco świadomi, ale jako społeczeństwo mamy jeszcze dużo pracy przed sobą. Brak samoakceptacji również jest procesem i potrzeba naprawdę wiele czasu, by go skutecznie odwrócić. Nie można mówić więc o tym, że ten temat się wyczerpał, nie powinno się też podchodzić do niego powierzchownie. Chodzi o to, żeby to nie był tylko modny hasztag na Instagramie.
Powiedzenie komuś – Polub siebie – jest bardzo proste. Natomiast prawdziwa akceptacja jest rozłożona w czasie, zawsze buduje się ją stopniowo. Jednego dnia budzisz się i już czujesz w sobie sex bombę, a następnego dnia jest dołek i zaczynasz znowu porównywać się z kimś w Internecie. Super, że tyle kobiet zaczyna się pokazywać bez filtrów i makijażu. Osobiście zauważyłam, że wyjątkowym miejscem pod tym względem jest Tik Tok. Tam młode dziewczyny pokazują swoje niedoskonałości (często związane z cerą, a to jak wiadomo ogromny kompleks wielu nastolatków), ale mówią przy tym wyraźnie – Jestem jaka jestem i nie wstydzę się tego!
Kto ma prawo być bodypositivity?
– Czy Ty również odnosisz wrażenie, że pod tym modnym hasztagiem nadal mieści się zbyt mało? Że prawo do mówienia o bodypositive uzurpują sobie głównie osoby plus size, a o innych kompleksach nie mówi się wcale?
– To niestety prawda. W Polsce absolutnie odbiera się prawa do problemów z samoakceptacją, jeżeli ktoś jest uważany za atrakcyjnego. Jeśli jakaś osoba nie wpisuje się w pewne schematy, to może mówić publicznie o samoakceptacji. Ale gdy próbują wypowiadać się w tym temacie dziewczyny przez innych określane jako piękne, to od razu są wyzywane, bo przecież wymyślają i w głowach im się poprzewracało. Nikt nie traktuje tego poważnie. A przecież właśnie o to chodzi, że samoakceptacja nie ma nic wspólnego ani z rozmiarem jaki nosimy, ani z tym jak „obiektywnie” wyglądamy. Można więc być dziewczyną niewpisaną w żaden obowiązujący kanon, która kocha siebie, a można wyglądać jak modelka i nie lubić swojego odbicia w lustrze zupełnie.
Bielizna na każdą sylwetkę – nowa kolekcja wiosenna + basic!
Gdy kompleksy wpędzają nas nieświadomie najbliższe osoby
– W odcinku Dalia Talks wspominasz o tym, że niejednokrotnie to rodzina wpędza nas w pierwsze kompleksy, robiąc to nieświadomie i chcąc dla nas dobrze. Jak Twoim zdaniem rozpoznać, że osoba z naszego najbliższego otoczenia (na przykład dojrzewająca córka) ma problem z akceptacją siebie? Jakie kroki warto wtedy podjąć, a czego się absolutnie wystrzegać?
– Ja przede wszystkim wierzę, że dzieci najwięcej uczą się przez obserwację, a nie to co się im mówi. Jeżeli mama stoi przed lustrem i powtarza: „Ale jestem gruba”, jednocześnie ucząc swoje dziecko by lubiło swoje ciało – to robi się między tym tak duża przepaść i sprzeczność komunikatów, że dziecko naprawdę nie wie już w co ma wierzyć. Najważniejsze więc w roli rodzica jest tutaj zaczęcie zmiany od siebie. Zwrócenie uwagi na to, jak sami o sobie mówimy. W Polsce nadal funkcjonuje taki schemat, że powinniśmy poświęcać się dla naszych dzieci, trochę w myśl zasady „Ja nie mam, ale moja córka będzie to miała”. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że to my ustalamy pewne wzorce. To nie chodzi o to, że mama powie nagle córce „Ale masz wielkie biodra”, ale wystarczy, że sama będzie całe życie narzekała na ten fakt patrząc w lustro. W takiej sytuacji szansa u młodej dziewczyny na kompleksy związane z figurą, jest bardzo duża. Nie mówiąc już o tym, jak mocno jest to wszystko uwarunkowane kulturowo, bo przecież niby dlaczego duże biodra miałyby być złe?
Najważniejsze jest więc to, co dojrzewająca dziewczynka będzie słyszała z ust mamy i babci od samego początku To w żadnym wieku nie jest przegrana walka, zawsze można nauczyć się mówić o sobie dobrze. Jakie to jest ważne! Żeby mała dziewczynka usłyszała od babci „No dobra mam zmarszczki, ale nadal jestem piękna!”. Naprawdę uważam, że takie rzeczy nie są kwestią jednej rozmowy, nie wystarczy wziąć za rękę nastolatki i powiedzieć jej – Chodź, teraz będziemy rozmawiać o samoakceptacji. To środowisko, w którym dorastamy i przebywamy każdego dnia, kształtuje nas najbardziej.
Czy wygląd powinien mieć tak duże znaczenie?
– Uważasz, że większość kobiet mających problem ze pokochaniem swojego odbicia w lustrze, szuka pomocy czy jednak zakopuje negatywne uczucia głęboko w sobie udając, że wygląd nie ma dla nich znaczenia?
– Różnie to wygląda. Niestety jesteśmy przyzwyczajeni do tego by mówić o sobie źle i do póki ktoś nam nie zwróci na to uwagi, to my nawet tego nie widzimy. Potrzeba naprawdę sporo samoświadomości żeby w ogóle zauważyć, że jesteśmy niedobre dla samych siebie. Bodźcem do zmiany w takich sytuacjach często jest jakiś moment przełomowy. Niejednokrotnie jest to właśnie córka, która zaczyna mówić o sobie tak samo, a my się wtedy orientujemy, że coś jest nie tak, bo przecież dla nas ona jest zawsze najpiękniejsza i najwspanialsza na świecie. Dlatego to jest tak ważne, żeby nadal głośno mówić o samoakceptacji. Bo wtedy ta czerwona lampka w głowach innych kobiet, być może zapali się szybciej.
Większość kobiet nie czuje zupełnie, że robi sobie codziennie krzywdę. Dzieje się tak ponieważ znowu – mamy pewnie kulturowe uwarunkowania. Jesteśmy tak nauczone, że lepiej nie lubić siebie, niż lubić siebie za bardzo. Dużo trudniej jest w społeczeństwie zaakceptować kobietę, która mówi otwarcie: „Jestem piękna taka jaka jestem”, niż taką, która robi z siebie ofiarę i podkreśla na każdym kroku swoje wady. To może być kontrowersyjne co teraz powiem, ale naprawdę, w Polsce łatwiej być ofiarą niż świadomą kobietą, która potrafi stanąć w swojej sile. Takie odważne osoby oskarża się o zadufanie, chęć odmłodzenia się na siłę i generalnie – przypisuje się im wiele negatywnych cech. Mimo tego, że niejednokrotnie wykonały niesamowitą pracę nad sobą, by być teraz tym kim są. W mojej opinii więc, zasługują na wszystko co najlepsze.
Medycyna estetyczna – ratunek czy gwóźdź do trumny
– Jakie jest Twoje podejście do zabiegów medycyny estetycznej? Czy taki sposób walki z naszymi kompleksami, jest właśnie objawem ciągłego braku samoakceptacji czy po prostu jedną z dróg do jej osiągnięcia?
– Ja stoję na stanowisku, że każdy człowiek może robić ze swoim ciałem to, co mu się podoba. A jednym z elementów samoakceptacji jest również akceptacja innych. Jeżeli więc ktoś potrzebuje tego, to nie mnie oceniać czy powinien. Poza tym, warto pamiętać, że samoakceptacja nie oznacza braku chęci do zmian. Też spotkałam się z takim komentarzem, niedługo po tym jak wyprostowałam sobie zęby, że skoro tak siebie lubię, to dlaczego tak postąpiłam. A przecież to jest zupełnie normalne, nawet jeżeli lubimy siebie, to chcemy o siebie dbać, możemy też chcieć się zmieniać.
Jeżeli chodzi jednak o same zabiegi medycyny estetycznej, to faktycznie najlepiej jest najpierw poznać siebie, niż robić takie rzeczy gdy nie jesteśmy ze sobą pogodzone. Wtedy faktycznie może to pchnąć nas w szał robienia wszystkich możliwych zabiegów, tylko po to, by sprostać społecznym oczekiwaniom, żeby wpasować się w jakieś kanony, które niekoniecznie są nawet „nasze”. Najważniejsze jest to, by rozpoznać w sobie prawdziwą chęć zmiany, a nie chęć przypodobania się innym.
Na Instagramie chcemy więcej normalności
– Zawodowo jak i prywatnie po social mediach poruszasz się sprawnie. Czy masz jakieś rady dla kobiet w tym zakresie? Czego chciałabyś aby w sieci pojawiało się więcej? Może właśnie prawdziwości?
– Pierwszym krokiem jest zaobserwowanie na Insta dziewczyn, które to robią – to znaczy są sobą i niczego nie udają. Gdy pisałam swojego e-booka „To tylko rozmiar”, zaobserwowałam na Instagramie wiele kobiet plus size. W efekcie mój Insta wygląda teraz zupełni inaczej niż kiedyś, gdy były tam głównie konta modowe moich ulubionych marek. Zauważyłam szybko jak dużo taki prosty zabieg daje w kontekście mojego własnego ciała. Patrzę na te piękne zdjęcia i myślę – To ciało jest ok – ale potem podchodzę do lustra i mówię – To ciało też jest przecież ok! Każde ciało, które widzę, jest później wystarczająco dobre. Ale to też wymaga tego by wyjść z pewnych schematów, by zmienić świadomie nasze social media w kontekście tego, kogo obserwujemy. Przecież to my decydujemy o tym kogo oglądamy, jakie bodźcie dopuszczamy do siebie każdego dnia. To my decydujemy co jest dla nas normalne i paradoksem jest właśnie to, że musimy w dzisiejszych czasach normalizować normalne ciała. Ale cóż, wierzę, że wspólnie możemy to zrobić.
W domu też możesz wyglądać bosko
– Większość stylistów mówi głównie o zestawach do pracy, na randkę czy inne mniej lub bardziej wyjątkowe okazje. A co z naszym wyglądem w domu? Czy to jak ubieramy się kiedy nikt nie widzi, ma jakiś wpływ na nasze życie codzienne?
– Pandemia naprawdę dużo zmieniła w tym kontekście. Wiele kobiet zauważyło, że nie możemy ubierać się w domu byle jak, bo to bardzo mocno wpływa na nasz nastrój. Moim zdaniem fajnie jest zrozumieć, że rzeczy wygodne nie muszą być brzydkie. Można też mieć mniej rzeczy, ale dobrych jakościowo, które sprawdzą się zawsze i wszędzie. Jeżeli my pracujemy nad samoakceptacją i bardzo siebie lubimy, to już nie będziemy się ubierać w zniszczone dresy gdy jesteśmy same w domu – bo wtedy ubieramy się też dla siebie. Celebrujemy codzienność i wiemy, że nie robimy tego głównie dla innych.
Analiza kolorystyczna kluczem do dobrego samopoczucia
– Wcześniej byłaś znana z sylwetek OSY, a teraz pojawiła się w Twojej pracy analiza kolorystyczna, skąd taki pomysł?
– Szczerze mówiąc dostawałam tyle pytań o kolory, że po prostu musiałam zrobić kurs online na ten temat. Ja uważam, że stylizacja powinna nam pomagać, ale nie może determinować naszych wyborów. Dążę do tego, żeby kobiety znały dobre dla siebie fasony i kolory, ale żeby nie ubierały się w nie na siłę. To jest nasza decyzja, a nie jakiejś analizy kolorystycznej. Cała wiedza, którą przekazuję w moich kursach jest po to by dać dobrą podstawę do pracy i wyczerpać temat. A na koniec i tak mówię – Teraz znasz zasady, więc możesz je łamać. A właśnie w kontekście tego o czym wcześniej rozmawiałyśmy, analiza kolorystyczna okazuje się bardzo przydatna w organizacji stylu po domu. Zwykle wtedy się nie malujemy, a wybierając dresik w odpowiednim kolorze, który podkreśli nasz kolor oczu, piękną cerę i tak dalej – będziemy czuły się naprawdę dobrze. Generalnie temat typów kolorystycznych jest niezwykle nośny i trochę też kontrowersyjny, ponieważ zauważyłam, że gdy ktoś już otrzyma wynik analizy, często nie chce się z nim pogodzić. Dlatego w moim kursie mówię między innymi o tym, co zrobić gdy wyniku nie przyjmuje się do świadomości.
KURS OSY: Typy kolorystyczne
Jak reagować na nieprzychylne komentarze
– Jesteś osobą medialną, dużo działasz w sieci, a tam jak wiemy, ludzie dzięki poczuciu anonimowości bywają naprawdę okrutni w swoich osądach. Jakie jest Twoje podejście, mówisz otwarcie o swoich wadach i kompleksach, czy starasz się nie podsuwać w ten sposób hejterom tematów do wylewania złości w komentarzach?
– Ja o moich kompleksach mówię otwarcie, czego dowodem jest moja książka „Styl bardzo osobisty”. Ale nie ukrywam, że negatywne komentarze zawsze mnie bolą i nie wierzę, że da się na to uodpornić. Elementem mojej misji jest między innymi to, by nauczyć ludzi pewnej wrażliwości i odpowiedzialności za słowa. Ponieważ ludziom wydaje się, że jeżeli ktoś jest osobą publiczną, to po prostu mogą mu powiedzieć wszystko. A to co mówimy drugiemu człowiekowi zawsze zostawia w nas ślad. Dlatego ja nigdy nie krytykuję gwiazd za to jak są ubrane, bo ja wiem, że one się też denerwują i ogromnie to przeżywają. Szczególnie będąc nastawione na komentarze ze strony opinii publicznej. Nie zapominajmy – gwiazda, też człowiek.
Najważniejsze to kochać siebie?
– Podsumowując naszą rozmowę słowami Jana Lechonia: ,,Ludzie, którzy nie kochają siebie, nie kochają nikogo.”. Czy zgadzasz się z tym stwierdzeniem?
– To bardzo ciekawe, ale uważam, że jednak zbyt radykalne stwierdzenie. Chociaż jestem pewna, że im bardziej kochamy siebie, tym jesteśmy lepsi dla innych i mniej ich oceniamy. Jeżeli ja lubię moje fałdki na brzuchu, to lubię też fałdki kobiety leżącej obok mnie na plaży. I w ogóle do głowy mi nie przyjdzie by ją krytykować. Na tym więc się skupmy, na sobie. Reszta jakoś się ułoży.