MAGDA (33 lata), osoba pełna pasji do życia, otwarta na świat i częste zmiany. Przeprowadzała się już 9 razy, a 3 lata temu z mężem wyprowadziła się z Polski, przenosząc się na tropikalną wyspę Langkawi w Malezji. Aktualnie mieszka w Kathmandu w Nepalu. Urodziła się w Warszawie, ale wychowała w Tatrach – to pewnie stąd jej miłość i pasja do gór. Magda Madej zdradziła nam, skąd jej odwaga i jakie podejścia ma w planach.
REDAKCJA: Zanim pojawiły się góry, w Twoim życiu były bardziej miejskie klimaty?
MAGDA: W Polsce pracowałam w branży chirurgii i implantologii stomatologicznej. Odpowiedzialna byłam za sprzedaż, szkolenia i marketing. Obecnie swój czas oddaje innym. Pracując charytatywnie wspieram kilka prywatnych organizacji oraz współpracuję między innymi z fundacją Nirmal Purja – Nimsdai Foundation. W tym roku miałam okazję pracować przy projekcie Big Mountain Clean Up, który na celu miał posprzątanie Mount Everestu.
REDAKCJA: Czyli postawiłaś na większą mobilność, niż stacjonarne bezpieczeństwo?
MAGDA: Podróże są dla mnie częścią mojego samorozwoju. Pozwalają mi poznać i zrozumieć lepiej świat. Czasami jest to podróż do innego kraju, a czasami po prostu spacer po nieznanych mi nowych częściach Kathmandu. Obserwuję i uczę się życia, które dla każdego z Nas jest inne. Natomiast sport, który jest nieodłącznym elementem mojej codzienności, to styl mojej osobowości. Nie potrafię usiedzieć zbyt długo w jednym miejscu. Co roku mobilizuję się do spróbowania czegoś innego. W zależności od miejsca i pory roku jest to: trekking w dżungli bądź w górach, wspinaczka w skale, nurkowanie, pływanie, stand up paddle, jazda konna, rolki, rower MTB, narty, łyżwy, snowboard. Zawsze powtarzam, że nudzi się może tylko nudna osoba.
REDAKCJA: Ale alpinizm to już grubsza sprawa?
MAGDA: Kiedyś mieszkałam w Zakopanem, a góry były dla mnie moim placem zabaw. Od 7 roku życia mama zabierała mnie prawie w każdy weekend na górską wędrówkę i to ona nauczyła mnie szanować, dostrzegać naturę. Natomiast ciocia była moją inspiracją wysokogórską, bo wychowałam się na jej opowieściach o wyprawach na Mont Blanc, Grossglockner, Elbrus czy Kazbek. Himalaje tak naprawdę zawsze były moim wielkim, cichym marzeniem.
REDAKCJA: Co postrzegasz w takim razie, jako swój największy sukces?
MAGDA: Gdy przeprowadziliśmy się do Nepalu postanowiłam nie tracić czasu. W pierwszym miesiącu zapisałam się na trekking do Base Campu Ama Dablam. Kilka dni przed wyjście w góry, po rozmowie z mężem, który wspiera mnie i dopinguje w realizacji moich marzeń, postanowiłam spróbować i wejść na szczyt Ama Dablam 6812 m, czyli jednej z najbardziej technicznych gór w Himalajach. 11.11.2021 po ciężkiej walce z przeziębieniem i słabą aklimatyzacją wspięłam się na szczyt. Tej wiosny 15.05.2022 weszłam na mój pierwszy ośmiotysięcznik. Lhotse 8516m czwarta najwyższa góra świata. Ta ekspedycja trwała 42 dni i była prawdziwym wyzwaniem. To taka mini lista sukcesów na gorąco (śmiech).
REDAKCJA: Kobiety w wysokich, zaśnieżonych górach mierzą się przeróżnymi trudnościami, ale co dla Ciebie stanowi największy dyskomfort?
MAGDA: W górach wysokich nigdy nie możesz być pewnym, jak zaaklimatyzuje się Twoje ciało. Everest/Lhotse Base Camp położony jest na 5364 m i na tej wysokości zawartość tlenu w powietrzu to 50-60%. Wysiłek fizyczny i warunki, w których się znajdujemy, bardzo obciążają ciało, więc np menstruacji można spodziewać się w każdym momencie. Wszyscy zmagamy się z standardowymi problemami pojawiającymi się na tej wysokości jak np: ból głowy, zawroty, mdłości, brak apetytu, odwodnienie, problemy z trawieniem, wzdęcia, suchość śluzówek (nosa i oczu) czy biegunka. Do tego wszystkiego kobietą dochodzi ból brzucha, mięśni i ogólne osłabienie. Ja podczas ekspedycji na Ama Dablam pierwszego dnia menstruacji nie byłam nawet w stanie wyjść z namiotu. W bólu i tak cieszyłam się, że wypadło to wcześniej niż w planowanym terminie. Dzięki temu miała czas, żeby się zregenerować przed ostateczną wspinaczką na szczyt. Co do np oddawania moczu, to cóż, też łatwo nie mamy (śmiech). Musicie pamiętać, że w górach w pierwszej kolejności najważniejsze jest bezpieczeństwo, a w campach wysokich, w zależności od usytuowania namiotu i warunków pogodowych (np. w nocy najczęściej jest około -20 do -25C, a wiatr wieje z prędkością 50 km/h), wyjście z namiotu na siku może oznaczać samobójstwo. Dlatego sikanie do butelki w górach wysokich jest standardem.
REDAKCJA: Od trudności do marzeń, czyli Twoja wishlist to?
MAGDA: Chcę się w życiu spełniać i być szczęśliwą. Cieszyć się z chwili i zapisywać w pamięci najpiękniejsze wspomnienia. Świat mnie inspiruje, a to sprawia, że cały czas przybywa tych marzeń.
REDAKCJA: Na szczęście himalaizm i wyprawy na podbój najwyższych szczytów, to już nie jest zabawa tylko dla mężczyzn – panie udowodniły swoje i wciąż idą po więcej. Ale czy faktycznie „w tej branży” można mówić o równym traktowaniu?
MAGDA: Tak, jak najbardziej. Uważam, że wszyscy mamy jednakowe szanse. Co więcej, może fizycznie kobiety są często słabsze od mężczyzn ze względu na nasze fizjologiczne różnice w budowie ciała, ale za to mają ogromną determinację i wewnętrzna silną wolę. Z każdym rokiem przybywa kobiet w górach wysokich. W tym sezonie wiosennym w Himalajach (wydane pozwolenia dotyczy wszystkich gór) było 773 mężczyzn i 213 kobiet. Na Everest wchodziło 251 mężczyzn i 74 kobiet, na Lhotse natomiast 103 mężczyzn i 32 kobiety.
REDAKCJA: Zachować kobiecość na szlaku – czy to możliwe? Warunki wydają się raczej niesprzyjające. Jak Ty to robisz? Czy np. wygląd jest dla Ciebie wtedy w ogóle ważny?
MAGDA: Podczas całej ekspedycji pierwsza i najważniejsza zasadą, którą powtarzam sobie jak mantrę to: „musi być mi ciepło”. Utrata ciepła to utrata energii, a to ostatecznie może się odbić na moim stanie zdrowia. Później – komfort. Ubrania muszą być wygodne, ale żeby nie było zbyt nudno i ponuro wybieram te w mocnych i żywych kolorach. To świetny patent, który zawsze poprawia mój nastrój. Do tego zabieram z sobą dwie albo nawet trzy rożne czapki. W górach nie często myjemy głowę, więc świetnie sprawdzają się jako kamuflaż. Chociaż na tych wysokościach to juz chyba nie ma żadnego znaczenia (śmiech).
Bielizna do zadań spacjalnych by Dlia Lingerie – dostosowana do potrzeb dużego, a nawet bardzo dużego biustu!
REDAKCJA: Komfort, wygoda i bielizna do zadań specjalnych – tutaj chciałabym odwołać się do naszej bielizny sportowej, więc jakbyś mogła napisać, co liczy się dla Ciebie, kiedy jesteś w podróży. Jaka bielizna sprawdza się najlepiej, na co zwracasz uwagę.
MAGDA: Na tego typu ekspedycjach najczęściej najmniejsze detale odgrywają największą rolę. Bielizna w górach musi być przede wszystkim komfortowa. Najlepiej bezszwowa i oddychająca, szybko schnąca. Jeżeli chodzi o biustonosze to sprawdzają się te sportowe. Przy moim rozmiarze muszę szczególnie zwrócić uwagę na wsparcie i stabilizację, więc jakość i wykonanie mają ogromne znaczenie. Bardziej zabudowane biustonosze sportowe mogą zastąpić top. Na wyspie Langkawi bardzo często używam ich również jako strój kąpielowy, przy treningach pływackich w morzu.
REDAKCJA: Dziękujemy za rozmowę, trzymamy kciuki za Twoje marzenia i obserwujemy Twój profil po więcej inspiracji. Takie osobowości, jak Ty, to czyste źródło pomysłów na lepszy dzień każdej z nas.